"Duch i pacynka"
Nie sądzę żeby duchy istniały, ale ta sprawa mnie zaintrygowała... Szczerze sama dużo oglądam horrorów, i interesuje się sprawami nadprzyrodzonymi, anomaliami i różnymi paranormalnymi zjawiskami... Ta opowieść to jakby sprawozdanie z mojego dochodzenia nad dziwną sprawą o której mam zamiar wam opowiedzieć...
Gdzieś tak na początku wiosny, po roztopach przy domu który teraz stoi opuszczony a dokładniej na podwórku znaleziono ciało. Też, jak ten "delikwent" zmarł było wiele ale to mało znaczące w naszej sprawie...
Jeszcze zimą przed odkryciem tego, chodziłam tam z psem. Mój pies za każdym razem kiedy tam przechodziłyśmy szczekał. Agata jest mądra, nie da się tego ukryć. Jednak zdziwiło mnie, czemu szczeka na puste podwórze... Przechodziłyśmy koło tego domu wiele razy, a także dzień przed znalezieniem go...
Do czasu pogrzebu Agata nie chciała spać w swoim "łóżeczku", spała w salonie przy wejściu do mojego pokoju, nieraz nawet siedziała przy mnie w nocy... jakby coś czuła. Ja nie wiązałam tego z tą sprawą, dopiero później coś zaczęło mi świtać... W dzień pogrzebu tej osoby Agata wskoczyła na moje łóżko. Zapewniam nie każdy chciałby obudzić się w środku nocy z owczarkiem niemieckim na sobie...
Później, kiedy sprawa już ucichła, dzieciaki zaczęły tworzyć historię że tam niby straszy... Akurat były wakacje i nie mieliśmy czego robić z moim kumplem. Postanowiliśmy zbadać tą sprawę.
Szykowaliśmy się do akcji przez tydzień, gdy naszym fartownym cudem nasi rodzice pojechali sobie na działkę, do babci. Zostaliśmy w domu Gdy już nie mieliśmy nadzoru zaczęliśmy akcję, klasycznie plecak, latarka, nożyk traperski, jakieś rękawiczki i "amulet na szczęście"... nasza głupota, że poszliśmy bez aparatu... ale mniejsza z tym... Gdy wchodziliśmy do domu coś jakby nas na chwilę zatrzymało przed bramą... Ale co tam idziemy dalej... Obejrzeliśmy dokładnie miejsce gdzie leżał "delikwent" i zaczęliśmy przeszukiwać teren. Zaczęliśmy od komórek, coś nas wtedy przestraszyło bo drzwi się zamknęły ale to wiatr... Tak przynajmniej sobie powtarzaliśmy... no w komórkach nic nie było, ale wychodząc zobaczyłam dziwną dziecięcą zabawkę lalkę starego typu... coś jak baby-born z lat 80... Niepokój, to właśnie czułam na nią patrząc... wtedy właśnie Mateusz bo tak miał na imię mój kumpel zawołał że coś gra na górze... Weszliśmy na górę, nic tam nie było więc znów zeszliśmy do punktu wyjścia czyli na parter... Na stercie śmieci leżało stare radyjko pogrywając bardzo niepokojąco, może to dlatego że było popsute? Taa... przecież żule robią sobie tu posiedzenia tu nie może być duchów... ale łomot na górze nas przestraszył nie na żarty, wyszliśmy szybko zamykając bramę i odmówiliśmy w duchu "stróża"...
Wracając do domu w krzakach zobaczyliśmy coś dziwnego, pacynkę wielkości małego dziecka mniej- więcej 5-latka.To był chłopczyk ubrany w beżowe spodnie zieloną koszule w kratę i brązową kurtkę, miał takie nie fajne spojrzenie... okropne guzikowe oczy...Mateusz zaczął się śmiać z niego i złapał jakiś patyk, zaczepił o kaftan pacynki i wyrzucił ją daleko w krzaki... Potem poszliśmy do niego, to spokojna okolica i mało zaludniona w ciągu dnia na drodze nie widać żywej duszy i można się wtedy powygłupiać... Po 30 minutach postanowiliśmy przejść się do mnie po grę... po drodze do mnie zobaczyliśmy pacynkę znowu... To nas trochę przestraszyło... bo jak sama mogła wygrzebać się z tych krzaków?! Ominęliśmy ją szerokim łukiem i bardzo się przestraszyliśmy i pobiegliśmy do mnie... rozmawialiśmy o tym...
Mateusz: Czy ty zdajesz sobie sprawę że to coś za nami poszło?
Ja: Tak, ale to niemożliwe... daj sobie spokój...
Mateusz: Byliśmy w tym domu, i coś tam było!
Ja: Taa... i co nie przejmuj się tym, byliśmy w wielu strasznych domach.
Mateusz: Tak wiem nie rób ze mnie debila. Ale tam w tym domu naprawdę coś było...
Na drugi dzień poszliśmy poszukać pacynki, jej już nie było a brama była zatrzaśnięta...to coś chyba zorientowało się że my się o tym dowiedzieliśmy, chcieliśmy odkryć tajemnice domu ale już więcej nie poszliśmy tam... Jeśli to coś co nas później śledziło istnieje to nie chce żeby ktokolwiek dowiedział się co tak naprawdę stało się z tym człowiekiem i z poprzednimi właścicielami...To zostaje tajemnicą "Ducha i Pacynki"
~Nosy Sowbread~
Ta opowieść wydarzyła się naprawdę... Niestety nie mamy zdjęć więc możecie liczyć tylko na słowo moje i Mateusza...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz