sobota, 30 maja 2015

"Twój Cień"



Muszę się streszczać, bo to coś mnie goni. I nic dziwnego, w końcu to mój cień. Nie zniknie, dopóki ja się nie zabiję, lub on tego nie zrobi. Ale najpierw tekst.


Zaczęło się 4 miesiące temu. Był listopad, więc z każdym dniem, o wcześniejszej porze, robiło się ciemno. A ja, gdy wracałem ze szkoły siadałem tutaj i faszerowałem się strasznymi opowieściami. Aż w pewnym momencie ojciec powiedział do mnie:
- Wynieś śmieci, synu.
- No dobra.
Ubrałem się, chwyciłem dwutygodniowy wór i wyszedłem na dwór. Było ciemniej niż.... za koszulą u murzyna (żeby nie przeklinać). Do śmietnika mam trochę więcej niż sto metrów, wysypałem śmieci i zobaczyłem, że coś na dnie skleiło się i śmierdziało. Wróciłem pod dom tą samą drogą, zadzwoniłem i zobaczyłem mamę.
- Mogę wyrzucić cały worek (mieliśmy wielorazowe)? Coś na dnie...
- Oczywiście, że tak - odrzekła mama i zamknęła drzwi.
Poszedłem z powrotem pod śmietnik TĄ SAMĄ DROGĄ i zacząłem dziwnie się czuć. A na sam koniec, poczułem się jakby mi ktoś otworzył spadochron. Wyrzuciłem worek i zobaczyłem... swój cień.
Oczywiście, nie taki cień, który rzuca latarnia, lecz moją mroczną, martwą wersję. Była blada, oczodoły miała czarne i kark jakby przełamany na bok. Nawet moja brązowa, skórzana kurtka była sraczkowato-szara. Całość poruszała się jak zjawa z gry horroru "The Stairs" (ciemny dym unoszący się z pleców, nie ruszała żadną kończyną). Zacząłem biec, a cień szedł dokładnie tą samą drogą. Zaryzykowałem i zrobiłem próbę. Pobiegłem pętelkę, a w jej środku podskoczlem z obrotem w powietrzu. Potem pobiegłem dalej i się odwróciłem. Potwór robił DOKŁADNIE TAKĄ SAMĄ pętelkę i uniósł się lekko w środku (oczywiście z obrotem). Był już bardzo blisko, gdy kontynuowałem bieg. A on tam stał tyle samo czasu co ja. W końcu ruszył. A ja biegłem. Gdzie nie poszedłem, on był 100 metrów za mną. Muszę być ciągle w ruchu. Nie mogę się przed nim ukryć. Jadę teraz z rodzicami kamperem, to stąd piszę tę opowieść.
Ciekawi cię, jak taki cień się tu znalazł. No cóż, jeśli jesteś wystarczająco odważny, przejdź 100 metrów. Potem wróć i przejdź je jeszcze raz. Wtedy to zobaczysz. Będzie po ciebie szło, po twoich śladach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz