"Nawiedzone domy w Polsce"
Chyba każdy z nas zna legendę o domu, w którym dzieją się zjawiska nadprzyrodzone. Przeważnie zamieszkują tam duchy zmarłych właścicieli, skutecznie wypędzając kolejnych lokatorów. "Wtajemniczeni" omijają je szerokim łukiem lub, wręcz przeciwnie, postanawiają skonfrontować się z ich mroczną tajemnicą. Swoje "straszące" domy ma także stolica. Ci, którzy obawiają się duchów, powinni trzymać się z daleka od jednorodzinnego domku mieszczącego się w ciągu szeregowców przy pl. Henkla. Można rozpoznać go dzięki drzwiom z tabliczką "inż. Grabowski". Zgodnie z legendą dwóch robotników, pracujących kiedyś przy remoncie domu, znalazło w ścianie złotą figurkę. Wywiązała się kłótnia o znalezisko, w wyniku której jeden śmiertelnie ranił drugiego w głowę (przy pomocy przedmiotu sporu). Sprawcę zamknięto w szpitalu psychiatrycznym, duch ofiary natomiast regularnie ponoć odwiedza niezamieszkany jak dotąd dom inżyniera Grabowskiego. Legenda z dłuższym stażem należy do adresu Wilcza 2/4. Adres ten wielokrotnie pojawiał się w pamiętnikach i wspomnieniach sprzed roku 1945. Zgodnie z opowieściami w domu miało miejsce morderstwo Aleksandy Grobickiej - majętnej, starszej kobiety. Oprawcą miał być lokaj, który następnie zrabował kosztowny dobytek swojej pracodawczyni.
Inna wersja mówi, że przy Wilczej 2 odnaleziono zwłoki studenta, który targnął się na własne życie. Jego duch błąka się rzekomo w towarzystwie białego psa po salonie na pierwszym piętrze budynku, czytając coś pod lampą. Mówi się, że w okresie międzywojennym zakładano się, kto spędzi całą noc w nawiedzonym domu. Wygrać było można duże pieniądze, czy kilka skrzynek szampana. Podobno przez szczęki łańcuchów, niezidentyfikowane jęki, trzaski, szelesty, kroki i odgłosy płaczu każdy ze śmiałków opuszczał dom jeszcze przed północą. Po ’39. roku duchy przestały nękać lokatorów, nie wróciły też w czasie okupacji, wszelkie doniesienia o zjawach i strachach na Wilczej ucichły. Nawiedzony dom o osobnej historii ma także Anin. Kilka lat temu w budynku z przełomu lat 80/90 przy ul. Tulipanowej na Górce Delmacha mieszkało małżeństwo z dwójką dzieci. Sąsiedzi wiedzieli o problemach finansowych, w jakie popadła rodzina. Nagle zerwała ze wszystkimi kontakt, sądzono, że rodzice spakowali siebie, dzieci i wyjechali. Po pewnym czasie odkryto powieszone w piwnicy zwłoki całej rodziny. Dziś dom jest opuszczony, podobno uczucie obecności osób trzecich nie pozwala nikomu zatrzymać się w nim na dłużej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz